Disclaimer: jeśli jesteś wierzący i -
tak zwany - praktykujący, nie czytaj! Zawarte w tym arcie
herezje pogrzebią bowiem Twoją duszę na wieki i nikt Cię z
tego nie wyspowiada.
Kiedy piszę te słowa właśnie kończy
się okres zaduszny. Niestety trwa on dosyć krótko i
listopadowa laba zdecydowanie zbyt szybko przemija. Nieważne,
rzekłem sobie, wszak grudzień miesiącem wolnego jest i
basta! Odbijemy sobie za miesiąc. Ale póki co mieliśmy
Zaduszki. Wypadły mniej okazale niż w zeszłym roku,
telewizja non stop trąbi o naszym małym zaangażowaniu się
w bezpośrednie spotkania z przodkami, zwala winę na kierowców,
którzy jeździli jakby nieco bezpieczniej, na przechodniów,
którzy wykazywali się wyobraźnią i pod bezpiecznie jadące
samochody nie wskakiwali - generalnie czuje się w powietrzu jęk
niezadowolenia, że ofiar tak jakby mało i niezbyt okazale święto
wypadło. Mówi się trudno, postaramy się bardziej w przyszłym
roku.
Boże Narodzenie to święta szczególne.
Przyjęło się, że Rodziny zasiadają przy jednym stole, spożywają,
słuchają (tudzież śpiewają) kolędy i generalnie jest tak
jakoś familijnie, ślamazarnie, nudno i beznadziejnie. Siedzi
człowiek za suto zastawionym stołem i w myślach przelicza:
karp nadziewany poziomkami (w zimie?) w galarecie z oczu
makreli - coś koło 150 PLN; barszcz czerwony z uszkami z mięsem
(Najlepszym Spod Lady i Odłożonym) z grzybkiem świeżym i
żurawiną - ok. 50 PLN; sałatka jarzynowa, w którą
wpakowano pół sklepu warzywnego - ok. 60 PLN (papryka na zimę
podskoczy! no i wliczcie podwyżki cen paliw!); oczywisty
bigos na oczywiście Najlepszej Podsuszanej z grzybkami jak wyżej
i w ilościach hurtowych - ok. 80 PLN; itd. (czyli napoje
tradycyjne wyskokowe, tradycyjne wyskokowe jeszcze bardziej,
soki owocowe różne (do bigosu!), słodycze, ciasta i inne
duperele) - ok. 100 PLN. Siedzi człowiek i sumuje - wychodzi
mu coś około 440 PLN. Siedzi człowiek i wzdycha - jest
scenowcem i jego wewnętrzny kalkulatorek przelicza mu
natychmiast coś około 440 PLN na ekwiwalent w scenowych
dobrach.
Człowiek ten okazał się być swapperem.
Oto lista jego propozycji wydania 440 PLN na cele zbożniejsze
niż spora obiadokolacja. 440 PLN dla swappera to: 220
dyskietek (2 PLN za sztukę) na których wysłać można tyle,
że wystarczy, a wysłana paczka takich dysków ważyłaby około
dwa i pół kilograma; jeśli ma on dostęp do netu to jest to
2000 impulsów telefonicznych (połączenie miejscowe) a to
wystarczy na wysłanie poczty wszystkim ctx all over the world
i jeszcze zostanie trochę dla braci scenowej z księżyca; jeśli
lubuje się on w s-mailu to styka mu na wysłanie około 830
listów krajowych jednokartkowych (czyli obsłużyłby całe
jedno sporawe party!); jeśli nie ma karty dźwiękowej to mało,
że kupiłby sobie w miarę porządną, to jeszcze zostałoby
mu całkiem sporo na piwo; jeśli brak mu miejsca na twardym,
to mógłby dokupić sobie nowego, na którym miałby tego
miejsca na komplet produkcji z dwóch albo i trzech party. I
tak dalej.
Człowiek ten okazał się być muzykiem.
Oto jego lista wydatków. Przypomnijmy: do rozdzielenia jest
440 PLN! A 440 PLN dla muzyka to: w miarę porządna karta dźwiękowa
i reszta na piwo; skromny syntezator do zabawy z midi; to około
siedemnaście płytek CD z samplami (te po 25 zetów za sztukę),
tudzież cztery płytki z dźwiękami do Magix Studio plus
reszta na browar; to dwa w miarę sensowne programy do obróbki
sampli; to 2000 impulsów telefonicznych do szperania za
samplami w sieci. I tak dalej.
Człowiek ten okazał się być
grafikiem. Nie oszukujmy się, za 440 PLN grafik nie kupi
sensownego programu do tworzenia. Ale może oszczędzać!
Wywalić trzeba coś koło 2000 zetów a więc pięć lat
oszczędności równa się kupa radości! No, chyba że chce
się bawić w rendery i siedzenie nad 3D Studio. Wtedy życia
mu nie starczy na zaoszczędzenie... Ale i tak jest to dla
niego zakup przechodzonego Iomega ZIPa plus dwie dyskietki; to
nowy twardy na archiwizację tych wszystkich piorunujących
prac; to całkiem sensowny skaner; to pen-pad plus ogromna
reszta na browar. I tak dalej.
Człowiek okazał się być koderem. Nooo,
ten to może poszaleć! 440 PLN to takie mnóstwo browaru (to
110 browców po 4 zety sztuka!!!), że starczy mu na wymyślanie
nowych efektów na długie, dłuuugie zimowe wieczory!
Przyjmując za normę pięć browarków na wieczór wychodzi
nam 22 dni pracy koncepcyjnej. Prawie miesiąc kodowania...
Zero komentarza... 440 PLN to także około 5 książek o
programowaniu (liczmy 80 zetów za sztukę) plus resztka na
piwko. I tak dalej.
Człowiek okazał się być text-writerem.
O, ten to ma jak zwykle w plecy. Najprawdopodobniej zeżre
powyższą obiadokolację, bo na co miałby wydawać 440 PLN?
Poza artykułami pierwszej potrzeby oczywiście! 440 PLN to:
88 paczek fajek (znośnych); 110 browców (jak wyżej); to około
14 kartoników (ci co wiedzą jakich, niech wiedzą, ci co nie
wiedzą, niech nie wiedzą nadal). I tak dalej.
No najistotniejsze: 440 PLN to dwa wypady
na party krajowe. Albo nawet trzy, jeżeli pije się mniej niż
się pije standardowo na party.
Jeżeli kogoś pominąłem to sorki. Jak
sami widzicie zamyślony człowiek ma wielki dylemat natury
moralno - etycznej. Bo niby jak ma on przekonać otaczającą
go zewsząd rodzinę, że 440 PLN można było znacznie lepiej
spożytkować? Jak ma przekonać obecnych, sytych, leniwych i
lekko podpitych domowników, że zamiast zażerać się w
przyszłym roku udziwnionymi specjałami można uczcić
Urodziny ziemniakami ze skwarami, barszczykiem pewnej znanej
firmy robiącej zupy w proszku, chlebkiem i wodą? Jak ma im
wmówić, że obżarstwo nie jest pod koniec dwudziestego
wieku modne? Że preferuje się sylwetki szczupłe,
wysportowane, pełne energii i wigoru?
Takie właśnie są bowiem bonusy
scenowania: godziny spędzone przed kompem wypacamy często i
w dużych ilościach w czasie wyjazdów na party. Sam proces
dojazdu może być doskonałą szkołą przeżycia, symulacją
siłowni (jeżeli wieziemy sprzęt), esencją przebiegłości
i szerokim polem do popisu dla inteligencji (ustalenie pociągowych
przesiadek to ciężka sprawa, a jeszcze później jakieś
pekaesy, które najczęściej nie jeżdżą...). Na samym
party też jest nie lepiej: walka o miejsce, walka o
identyfikator, walka o miejsce w kolejce do tego podłego
baru, walka z ochroną, która uparła się, że jesteś
nawalony gdy Ty zataczasz się ze zmęczenia, walka z samym
sobą... A później trzeba jeszcze wrócić! W ten oto sposób
obraz scenowca daleko odbiega od obrazu typowego użytkownika
komputera: opalony (ta radiacja monitora!), wysportowany (ten
rzut plecakiem na odległość na zapchanym dworcu), silny,
inteligentny (to udowadnianie kontrolerowi, że monitor na
pewno ma mniej niż 60x40x40). Same plusy!
Zajmijmy się teraz antybonusami świąt
Bożego Narodzenia. Po pierwsze: post przed żarciem. Post który
systematycznie wykańcza organizm, zmniejsza jego odporność
na choroby (a tu zima za oknem!), wycieńcza fizycznie powodując
omdlenia i stany przedzawałowe. Po drugie: szaleństwo zakupów,
czyli prezenty. Czy ktoś kontroluje to na co wydaje się w
tak zwanej rodzinie pieniądze? Czy ktoś podliczy kasę wydaną
niepotrzebnie na zbajerowane dresy tudzież inna czapkę, której
już po prostu oglądać nie możemy, bo noszenie czapki jest
w szkółce demode? Czy ktoś dostał kiedyś coś, co mu się
marzyło przez ostatnią połówkę roku? Porażka! Po
trzecie: żarcie. Wyposzczony, jeszcze ziejący po sklepowej
bieganinie, zasiadasz wreszcie do posiłku. I co Ci się
funduje? Bigosy, galarety, pierogi, uszka, kiełbasy... Czy Twój
wyposzczony żołądek będzie mógł to znieść? W którym
szpitalu wylądujesz, gdy Twój zamęczony kaloriami i tłuszczami
organizm nie wytrzyma i po prostu odmówi posłuszeństwa? Po
czwarte: zawód. I znów zawiedziesz się na żarciu, na
domowych bezsensownych kłótniach o to którą zastawę stołową
wyciągnąć, na życzeniach składanych Ci przez bliskich
(znowu: powodzenia w szkole, jak tam z dziewczynami
(facetami?), żeby udało Ci się to wszystko o czym zamarzyłeś
(oj, gdybyście tylko znali moje życzenia...) i sterta
podobnych bzdur), zawiedziesz się znowu na telewizji, która
zamiast puścić coś sensownego będzie pokazywała tylko mnóstwo
gadających głów i Bogusia L. śpiewającego "Lulajże..."
w stroju Robaka z podziałem na głosy i z samoczynnym chórem
w sourroundzie, zawiedziesz się na choince, która nie dość,
że sztuczna, to jeszcze łatwopalna i te zimne ognie okazały
się nie być wcale takie zimne, zawiedziesz się na
prezentach, których nawet nie ujrzysz z powodu łatwopalności
choinki, zawiedziesz się na Pasterce, która będzie jeszcze
nudniejsza niż w zeszłym roku, bo jakoś tak mniej polityki
w kościołach dają przez co smętnie się robi, bo tylko
wszystkiego człowiekowi zabraniają. Zawiedziesz się...
Sami przeliczcie, przeczytajcie i porównajcie
- co Wam się bardziej opłaca, na czym lepiej wychodzicie,
gdzie tu są zyski a gdzie straty. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości
co do odpowiedzi na pytanie o to, która sprawa jest lepsza?
Porównanie wypada zdecydowanie na korzyść Sceny i
wszystkiego co z nią jest związane! Boże Narodzenie jest
cool ale trzeba mieć, proszę państwa, jakieś priorytety.
Priorytetem niech będzie dla Was praca nad swoimi rodzinami,
powolne drążenie tematu: czy trzeba 440 PLN wywalić na jedną
obiadokolację czy też może lepiej zainwestować je w rozwój
potomstwa? Wybór należy do Was a jego skuteczność zależy
od mocy Waszego przekonywania.
Wesołych Świąt, scenowcy! Niech 440
PLN przyjdzie do Was i da Wam mnóstwo radości!
P.S. ogólne :) (no, może oprócz życzeń)
rzecz ukazała się w miesięczniku PC Shareware. |
Scena
komputerowa, co to jest?
Czy
to czary?
Demony
wojny
Kim
zostanę gdy dorosnę?
W
sprawie magów...
Scenowa
masoneria
Międzyludzki
wymiar sceny
Jak
to się robi na południu...
Scene
Corner w CDA - po co?
Sodoma
i Gomora czyli powstania produkcji opisanie...
O
wyższości sceny nad świętami Bożego Narodzenia
Nawrócony
na Atari
Z
deka krytyki...
Wywiad
z Vasco/Tristesse
Sprawozdanie
z wywiadu z zespołem Aural Planet
|