NR: 09/2001 (#062) - 1 WRZEŚNIA 2001 - PRENUMERATORÓW: 123

M.E.N.U.
WSTĘPNIACZEK
WYDARZENIA
JAZZ CORNER
METAL CORNER
RECENZJE
UTWÓR NUMERU
ARTYKUŁY

JAZZ CORNER

W dzisiejszym wydaniu, innym niż zwykle, zabraknie biografii - nie mamy więc żadnego patrona dzisiejszego wydania. Zaprezentuję natomiast 2 płyty muzyków, którzy byli już wcześniej prezentowani na łamach kącika. A na koniec recenzja znakomitej płyty, napisana przez zero.


Pat Metheny Group - "The Road To You"

"The Road To You"Pat Metheny jest jednym z niewielu artystów, których muzyka jednocześnie trafia w gusta jazzofanów jak i ludzi lubiących bardziej wpadającą w ucho i przyjemną muzykę. Opisywana przeze mnie płyta pochodzi z 1993 roku i z pewnością spełnia powyższe reguły. Przez około 70 minut możemy usłyszeć mniej lub bardziej spokojne kompozycje. Z jednej strony melancholijny utwór tytułowy, z drugiej bardzo żywiołowy "Beat 70" czy "Third Wind". Bardzo ciekawy jest też "Last Train", w którym perkusja z basem grają rytm przypominający pędzący pociąg. Latynoskie rytmy można usłyszeć natomiast w jednym z najlepszych utworów płyty - "Better Days Ahead". Wystarczy wspomnieć, że poza świetnymi solówkami Pata, w utworze tym rewelacyjnie prezentuje się klawiszowiec Lyle Mays (który jest nota bene współautorem kilku kompozycji z tej płyty) ze swoimi fortepianowymi improwizacjami. Natomiast moim faworytem jest druga kompozycja - "First Circle". Jest to utwór nie do opisania. Podkład fortepianowy, gitara akustyczna oraz wokale, które stanowią drugą połowę świetności utworu.

Cała płyta nie posiada utworu gorszego gatunkowo. Polecam ją fanom dobrej muzyki - nie tylko jazzowej i nie tylko wielbicielom Pata. I ostrzegam, że nawet po dwusetnym przesłuchaniu jej od początku do końca, nie można się znudzić.

Spis utworów:
1. Have You Heard (Metheny) - 6:07
2. First Circle (Metheny) - 8:39
3. The Road to You (Metheny) - 5:29
4. Half Life of Absolution (Mays/Metheny) - 15:22
5. Last Train Home (Metheny) - 5:10
6. Better Days Ahead (Metheny) - 4:55
7. Naked Moon (Metheny) - 5:18
8. Beat 70 (Metheny) - 4:40
9. Letter from Home (Metheny) - 2:18
10. Third Wind (Mays/Metheny) - 8:39
11. Solo [More Travels'] (Metheny) - 3:35

Kamil 'EChO' Błażejczak


Jean Luc Ponty - "A Taste For Passion"

"A Taste For Passion"Ta wydana w 1979 roku płyta raczej niczym nie zaskakuje. Skrzypcowy mistrz jazz-rocka po raz kolejny pokazał swoje umiejętności improwizacyjne. Jednak duża część kompozycji nieco odstaje poziomem od chociażby "Imaginary Voyage". Weźmy na przykład utwór drugi - "Sunset Drive", który po drugim przesłuchaniu robi się nudny. Albo krótki, 40 sekundowy przerywnik - "Obsession" według mnie zupełnie nie pasujący do płyty i nie wiadomo, co ma on oznaczać. Jednak nie jest to płyta z samymi wadami. Dobrym tego przykładem jest kompozycja "Beach Girl" - jedna z lepszych na płycie. Czy jeszcze lepszy utwór tytułowy. Jest tutaj wszystko - fortepian, świetne rockowe improwizacje na gitarze elektrycznej oraz oczywiście skrzypce z mistrzowskimi solówkami. Muszę przyznać, że jednak najlepszym okazuje się pierwszy utwór - "Stay with me". Według mnie jest to hit tej płyty ze względu na świetną kompozycję. Chociaż solówki są tutaj bardziej stonowane, to mają w sobie dużo ciepła i słucha się ich z przyjemnością. Może nieco monotonny podkład jest pewnym minusem, lecz nie przeszkadza to tak bardzo.

Ogólnie, mimo że nie jest to bardzo udana płyta, warto ją mieć chociażby ze względu na kilka utworów.

Spis utworów:
1. Stay With Me (Ponty) - 5:35
2. Sunset Drive (Ponty) - 5:45
3. Dreamy Eyes (Ponty) - 4:18
4. Beach Girl (Ponty) - 4:56
5. A Taste for Passion (Ponty) - 5:22
6. Life Cycles (Ponty) - 5:45
7. Reminiscence (Ponty) - 1:26
8. Give Us a Chance (Ponty) - 3:02
9. Obsession (Ponty) - 0:40
10. Farewell (Ponty) - 3:06

Kamil 'EChO' Błażejczak


Marcus Miller/Miles Davis - "Siesta"

Witam wszystkie pędraki w miejscu dla mnie raczej nietypowym - do tej pory zdominowanym przez naszego potwornego RedNacza Jazz Cornerze. Wiaterek przywiał mnie tutaj, gdyż chciałbym przedstawić wam jedną z - podobno - perełek jazzu, a subiektywnie - jeden z moich ulubionych albumów.

Milesa Davisa nie przedstawię. Powiem tylko, że w nagraniu albumu miał swój niemały udział. Przedsatwię jednak drugiego człowieka, którego nazwiskiem jest on sygnowany. Marcus Miller. Czarnoskóry multiinstrumentalista, znany przede wszystkim jako wirtuoz gitary basowej. BTW - Ma nawet "swoją wersję" - Fenderowskiego Jazz Bassa z serii Artist Signature - jeśli ktoś przypadkowo ma coś takiego w piwnicy, do zbycia, to proszę o kontakt:) Marcus był wieloletnim współpracownikiem Davisa, lecz także Arethy Franklin, Roberty Flack itp. itd. Jeśli ktoś by mnie spytał, to powiem, że za Marcusem nie przepadam - zbyt dużo w jego utworach słyszę popisówek, czysto technicznej gry, a zbyt mało - po prostu fajnych linii basu i bujających kawałków. Basistą wielkim jest, oczywiście, lecz ja tam wolę swojego niedocenionego Lesa Claypoola, który, moim zdaniem, bardziej koncentruje się nie na niesamowitej technice, lecz na sposobach i celowości jej wykorzystania. Blah.

Siesta, bo o niej mowa, nie jest typowym albumem jazzowym. Jest soundtrackiem, lecz przede wszystkim - świetnym, powiedzmy, ambient jazzem, muzyką ilustracyjną. Od pierwszych sekund słyszymy cudownie czystą, gładziutką i melancholijną grę Davisa oraz syntetyczne przestrzenie, partie klawiszowe tworzone przez Marcusa, który na tym albumie prawie nie dotyka gitary basowej, natomiast jest autorem kompozycji i obsługuje większość instrumentów:) I właściwie tyle - tu i tam słychać żywą perkusję, czasami nawet gitarę, lecz stanowią one wyłącznie dodatek- cały album opiera się na dialogu, interakcji trąbki z klawiszami i syntetycznymi rytmami. Pomimo, iż całość powstała w 1985 roku jest imo cholernie współczesna i żywo kojarzy się z ambientowymi dokonaniami Aphex Twina czy - w ciut dalszej perspektywie - The Orb czy FSOL. Są tutaj spokojne, niemal transcendentalne plamy dźwiękowe, są i żywsze utworki, przez chwilkę także typowy, mocny, aktywny bas Millera. Przede wszystkim jednak - jeśli nie patrzę na swój odtwarzacz CD, za cholerę nie wiem który utwór leci i niemożliwym dla mnie jest określenie ulubionego utworu - mógłbym tylko opisowo przedstawić ulubione fragmenty. To jedna z tych płyt, przy których świadomość rejestruje dwa fakty - koniec i początek. Wszystko pośrodku, jeśli podejść do sprawy poważnie, po prostu zupełnie pochłania i wyłącza z rzeczywistości. Gdzieś tam widzę domek w lesie, piękną, tonącą w promieniach słonecznych polanę, czy też zadymioną, zatopioną w dźwiękach klasycznego jazzu kafejkę gdzieś tam, w Paryżu, nocą.

Piękna, urocza płyta która wymaga niewiele a daje bardzo dużo, począwszy od miłego łechtania zmysłów, na chwili zastanowienia i refleksji skończywszy. I wszystko to co pomiędzy, oczywiście.

.zero

ps. - ostatnio patrzyłem - płytka kosztuje niecałe 30 zeta, kto będzie mógł i nie kupi ten lamer skończony i dupa, o!

(C) TrackNews 1998-2001 - Kamil 'EChO' Błażejczak
Wszelkie prawa zastrzeżone dla Module X-plosion©. Warszawa 2000-2001.